Robert Zieliński: "Zwycięska porażka", czyli jest super, więc o co ci chodzi

Robert Zieliński: "Zwycięska porażka", czyli jest super, więc o co ci chodzi
fot. PAP
Czesław Michniewicz

Był "zwycięski remis" z Anglią na Wembley, który dał nam awans na mundial 1974, jest "zwycięska porażka" z Argentyną, która daje nam awans do 1/8 finału MŚ w Katarze. Architektem tego sukcesu jest Czesław Michniewicz, który oczarował niezwykłą taktyką, skuteczną strategią. Wszystko w grupie wyliczył nawet co do... jednej żółtej kartki. W szczęściu przebił nawet Kazimierza Górskiego, powtórzył wyczyn Antoniego Piechniczka z 1986 roku. Super trener, mistrz defensywy.

Wszystko było zaplanowane

 

Michniewicz w końcówce meczu z Argentyną odpowiedział też tym, którzy pytali po co zabierać na mundial 35-letniego Artura Jędrzejczyka, który nie zagrał u niego wcześniej w kadrze ani minuty. "Jędza" wszedł za Bereszyńskiego, który po Szczęsnym jest najlepszym naszym zawodnikiem na tych mistrzostwach (innych dobrze grających nie mamy, może momentami Kiwior i Glik, ale popełniają też dużo "wielbłądów"), ale to jednak sztuka trenerska, by - nie mając dobrze grających piłkarzy - wyjść z grupy.

 

W każdym razie Jędrzejczyk wszedł i nie dał Argentyńczykom strzelić trzeciego gola. Może nawet i dał możliwość, ale Lautaro Martinez z prezentu nie skorzystał i strzelił obok bramki w sytuacji sam na sam ze Szczęsnym.

 

Selekcjoner odważnie stawia na młodych

 

Michniewicz pokazał też w Katarze, że jest trenerem odważnym, a kto nie ryzykuje, ten szampana nie pije. Pan Czesław, tak jak Górski w 1974 roku, który postawił w środku obrony na 20-letniego Władysława Żmudę, tak on teraz stawia na 22-letniego Jakuba Kiwiora. To, że Pan Kazimierz miał kłopoty bogactwa, a Michniewicza zmusił do tego fakt, że nie ma kto grać na tej pozycji po tym, jak Jan Bednarek siedział na ławce w Southampton i Aston Villi, to już jest bez znaczenia.

 

Selekcjoner nie bał się wpuścić w trudnym momencie, w przerwie meczu z Argentyną, 20-letniego Jakuba Kamińskiego, a przede wszystkim 22-letniego Michała Skórasia, który wcześniej zagrał w kadrze... 11 minut, a więc była to już naprawdę brawura. Co prawda po tych zmianach graliśmy jeszcze gorzej, ale liczy się końcowy efekt. Odkurzył też Damiana Szymańskiego, gdy wypadli z powodu kontuzji Jakub Moder i Jacek Góralski, a nie zabrał do Kataru Klicha i Linetty'ego, którzy prawdopodobnie przynosili nam pecha na poprzednich dużych turniejach i słusznie zostali odsunięci, skoro mają "żabę w kieszeni".

 

Himalaje fartu szczęśliwego generała Michniewicza

 

I najważniejsze. Powiedzieć, że Michniewicz ma szczęście, to nic nie powiedzieć. To są Himalaje fartu. Messi nie strzelił karnego (choć te dwa karne obronione w Katarze przez Szczęsnego to bardziej kwestia jego talentu i świetnego rozpracowania przez nasz sztab trenerski sposobu wykonywania karnych przez rywali, a nie fart), Argentyna nie wykorzystała kilku "setek" w drugiej połowie. Meksyk był nieskuteczny, obrońcy i bramkarz Arabii cudem wybijali piłkę z linii bramkowej. A na koniec, Argentyńczycy w ostatnim kwadransie prawie przestali grać w piłkę, wymieniali sobie spokojnie podania i sporadycznie atakowali, zadowoleni z prowadzenia 2:0 i pierwszego miejsca w grupie.

 

Przeciągnęli nas w zasadzie na szalupie ratunkowej do tej 1/8 finału. Chyba nie było takiej siły w wszechświecie, która byłaby tego dnia w stanie sprawić, że nie wyjdziemy z grupy. Mimo tego horroru, tych dramatów, nasz selekcjoner szczęściarz zachowywał niemal olimpijski spokój, z pokerową miną stał prawie niewzruszony przy linii bocznej, widząc, że ta dobrze zaprogramowana maszyna musi dociągnąć do końca i zrealizować założenia oraz cel.

 

Nie na darmo przecież Napoleon Bonaparte powiedział, że od trzech dobrych generałów woli jednego, który ma szczęście. My od trzech dobrych trenerów typu Adam Nawałka, Jerzy Brzęczek, Paulo Sousa, wolimy jednego szczęściarza Michniewicza.

 

Naśladuje i dogania Piechniczka

 

Michniewicz po 36 latach wprowadził Polskę do fazy pucharowej MŚ, dorównał tym samym Antoniemu Piechniczkowi, którego kadra w 1986 roku w Meksyku też wyszła z grupy. Ba, nawet w pewnym sensie starał się naśladować styl wielkiego poprzednika, bo zespół Piechniczka awansował, mimo że w ostatnim meczu w grupie przegrał z Anglią po słabej grze 0:3, a Gary Lineker trzy razy pokonał Józefa Młynarczyka (oby z Francją w 1/8 finału nie było analogii do 0:4 z Brazylią z mundialu w Meksyku). Michniewicz Pana Antoniego przebił, bo potrafił z Argentyną przegrać tylko 0:2, choć jego drużyna grała nie słabo, ale baaaaaaardzo słabo.

 

Górskiego z resztą też Michniewicz przebił. Pan Kazimierz miał bowiem swój "zwycięski remis" na Wembley z Anglią, dzięki któremu Polska awansowała do finałów mistrzostw świata w 1974 roku, ale Pan Czesław ma nawet "zwycięską porażkę" z Argentyną 0:2, dzięki której Polska zagra w 1/8 finału w Katarze. To jest prawdziwa sztuka, wie o tym trener Jacek Gmoch, bo też przegrał z Argentyną 0:2, na mundialu w 1978 roku, a awansu mu to nie dało.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie