Liliana Lewińska. 14-latka, która pisze historię
Ma 14 lat i już zapisała się na kartach historii polskiej gimnastyki artystycznej jako pierwsza mistrzyni świata. Mistrzyni świata w kategorii juniorek, ale do tej pory w tej dyscyplinie w żadnej kategorii wiekowej ani w żadnej konkurencji Polska nie miała medalistki. Poznajcie wielką nadzieję polskiej gimnastyki – Lilianę Lewińską.

Lubi tę adrenalinę
- Największą siłą Lili jest psychika. Potrafi się pozbierać, nawet po dołku. Strasznym policzkiem dla niej, było czwarte miejsce mistrzostw świata w finale układu z piłką. Siedziała i zanosiła się płaczem, a mimo to, po czymś takim potrafiła się pozbierać. Na maczugi wyszła jak po swoje. Wykonała swój układ po prostu super! Po maczugach już była tak szczęśliwa, że tu się bałam, jak będzie dalej. Ale widać, to jej też nie przeszkodziło. Nie ryzykowała, tylko zrobiła wstążkę bezpiecznie i też sięgnęła po złoto – szczerze opowiada Leśkiewicz-Lewińska.
- Lubię startować. Wolę zawody niż treningi. Zawsze się stresuję, ale lubię to uczucie - tę adrenalinę, ten stres. Na pewno chcę pokazać to, co umiem, najlepiej jak umiem, zrobić show, żeby wywołać efekt "wow". Chcę zrobić wrażenie, ale przede wszystkim robię to dla siebie – opowiada o swoich emocjach Liliana. - Ogólnie lubię atmosferę zawodów międzynarodowych, gdzie są wszystkie najlepsze zawodniczki, można poobserwować, porozmawiać. Trenować też lubię, ale bardziej na obozach, gdzie jest więcej osób.
Wyróżnia ją coś jeszcze.
- Jeśli chodzi o trudność ciała i przyboru nie odstaje od czołówki światowej, ale jej najmocniejszą stroną jest wyraz artystyczny. W trzech układach podczas mistrzostw Europy dostała najwyższą ocenę w artyzmie. Ma charakter, ma osobowość, ją się zauważa i zapamiętuje, a poza tym ma szczęście – wymienia trenerka.
Jeszcze nie wierzy
- Jestem bardzo zadowolona, nie spodziewałam się. Bardzo chciałam mieć medal. Jak ćwiczyłam na treningach, to robiłam wszystko, żeby być jak najlepiej przygotowaną, żeby wywalczyć medal. Nie liczyłam na złoto, a tym bardziej dwa. Chciałam jakikolwiek medal. Dalej jestem w szoku, powoli to do mnie dociera, ale nie jakoś tak bardzo. Zdaję sobie sprawę, że gdyby nie moja mama, to bym tego nie osiągnęła. Żaden inny trener nie miałby do mnie tyle cierpliwości, co moja mama – wyznaje mistrzyni świata juniorek w układzie z maczugami i wstążką.
Celem na debiutancki sezon Lewińskiej w seniorkach jest wskoczenie do czołówki.
- Naszym marzeniem jest miejsce w finale przyszłorocznych mistrzostw Europy. Zobaczymy, jak będzie. Są przykłady, że topowe juniorki wchodzą do seniorek i też są tam wysoko – mówi Leśkiewicz-Lewińska – Tam będzie też ostatnia szansa kwalifikacji na igrzyska, będzie trzeba być super przygotowanym. Nieśmiało marzymy o Paryżu, ale łatwo nie będzie. W tym roku Lila nie może jeszcze walczyć o kwalifikację. W przyszłym dla Europy zostanie tylko jedno miejsce, a być może dopuszczą zawodniczki z Rosji i Białorusi. Ona jest dopiero na początku swojej drogi. Jak się uda, to super, jak nie to też ok. Będą kolejne igrzyska. Zobaczymy, na razie jest jeszcze sporo czasu, a jak pierwszy raz wystartuje z seniorkami, też będziemy mieć lepsze rozeznanie.
- Chciałabym pojechać do Paryża, ale jak mi się nie uda, to polecę do Los Angeles – kończy Liliana Lewińska ze stoickim spokojem.
Kto wie, może poleci tam nie tylko z mamą, ale także z trzy lata młodszą siostrą Laurą. "Lusia" też trenuje, a niektórzy eksperci twierdzą, że będzie lepsza od Lili.
