"Chcę zobaczyć szczyt moich możliwości"
- Ogromną radość od zawsze sprawiało mi strzelanie goli. Do tego to "kiwanie" się, gra jeden na jeden, tworzenie kombinacyjnych akcji i asystowanie przy bramkach. To przychodziło mi tak jakoś spontanicznie i naturalnie. Zresztą zarówno dziadek jak i tata byli napastnikami, więc można z lekkim przymrużeniem oka powiedzieć, że obaj smykałkę do gry w ataku przekazali mi w genach – mówi Jakub Ślusarczyk, nowy napastnik grającego w czeskiej ekstralidze hokeja na lodzie, HC Vitkovice.

W jaki sposób udawało Ci się łączyć treningi w Czechach i naukę w Polsce?
Wszystko miałem dokładnie rozplanowane w najdrobniejszych szczegółach. W tygodniu jechałem tramwajem na dworzec kolejowy, stamtąd pociągiem do granicy z Polską w Cieszynie. Pieszo przechodziłem przez przejście graniczne i szedłem do wspomnianego Liceum Ogólnokształcącego w Cieszynie. Droga powrotna była identyczne i zajmowała mi w jedną stronę mniej więcej dziewięćdziesiąt minut. Zresztą bardzo często w obie strony jeździłem z Krzyśkiem i Kacprem Maciasiami z którymi mieszkałem w internacie w Porubie. Na początku trzeciej klasy, a więc była to klasa maturalna przeszedłem z Poruby do Vitkovic, gdzie w poniedziałek i wtorek drużyna juniorów miała zajęcia zarówno rano, jak i wieczorem. Z trenerem ustaliłem, że poniedziałkowe poranne zajęcia będę mógł opuszczać, bo nie chciałem zaniedbać nauki.
Miałeś tremę przy zdawaniu matury?
Nie. Podchodziłem do tego egzaminu na dużym spokoju, bo byłem dobrze przygotowany. Nie miałem większych problemów z nauką i nikt specjalnie nie musiał mnie pilnować w tym temacie. Owszem kiedy w ostatniej klasie w liceum przeszedłem z Poruby do Vitkovic, to miałem dużo więcej treningów i meczów. Frekwencję miałem przez to trochę słabszą i to też odbiło się na ocenach, ale miałem korepetycje żeby te wszystkie braki uzupełnić. Chciałem skończyć liceum i zdać maturę żeby mieć średnie wykształcenie i możliwość kontynuowania nauki, gdyby w hokeju nie poszło mi tak, jakbym tego oczekiwał. W kwestiach nauki miałem nad sobą samokontrolę i nie trzeba było mnie specjalnie pilnować.
Wspomniałeś, że w klasie maturalnej przeniosłeś się na poziomie juniorów z Poruby do Vitkovic. W jaki sposób trafiłeś do jednego z najlepszych klubów w Czechach?
Bardzo dużą rolę odegrał Krzysiek Maciaś, z którym grałem dwa lata w Porubie zanim odszedł właśnie do Vitkovic. Powiedział mi, że rozmawiał z trenerem Radkiem Philippem, który był asystentem pierwszego szkoleniowca i on chciałby mnie zobaczyć, bo obserwowali mnie jak grałem w Porubie. Zostałem zaproszony na testy i wypadłem w nich na tyle dobrze, że zaproponowali mi grę w drużynie juniorów HC Vitkovice, która grała w czeskiej ekstralidze w tej kategorii wiekowej. Zostałem praktycznie w tym samym mieście, ale przeniosłem się do innego internatu i zresztą później mieszkałem w jednym pokoju razem z Krzyśkiem.
Czego Twoim zdaniem brakuje polskiemu hokejowi, aby mógł konkurować z tym czeskim?
Niestety, ale tego jest naprawdę dużo. Cała organizacja klubów, rozgrywek ligowych czy reprezentacji kręci się wokół hokeja. Oni żyją tym sportem dwadzieścia cztery godziny na dobę. Cała otoczka i atmosfera nierozerwalnie jest związana z tym sportem. Ilość lodowisk, system szkolenia młodzieży, treningi, profesjonalne zarządzanie całym produktem jakim jest hokej na lodzie i klimat jaki mu towarzyszy to niestety, ale nie ma porównania do tego co mamy w Polsce.
Jakie są Twoje hokejowe plany?
Chciałbym przede wszystkim ugruntować swoją pozycję w Czechach i dostawać jak najwięcej szans w Ekstralidze. Doskonale zdaję sobie sprawę, że czeka mnie bardzo dużo pracy, ale podchodzę do tego z dużą pokorą oraz ogromną ambicją i determinacją. Zrobię wszystko, aby ta moja ciężka praca pokazała mi mój "sufit" i szczyt moich możliwości. Chcę mieć stuprocentową świadomość, żebym mógł z pełnym przekonaniem powiedzieć, że zrobiłem wszystko, co mogłem i to, co osiągnąłem, było moim absolutnym maksimum.
A marzenia?
Każdy, kto gra w hokeja marzy, aby kiedyś zagrać w lidze NHL. Moje też są podobne, choć wiem, że do ich realizacji jest bardzo daleka droga. Z tych bardziej przyziemnych marzeń, to chciałbym wystąpić na przyszłorocznych mistrzostwach świata Elity, w których zagramy po dwudziestu dwóch latach przerwy, a w dodatku w bliskiej mi Ostrawie oraz Pradze. Dla mnie reprezentowanie własnego kraju to największe wyróżnienie i zaszczyt oraz powód do dumy.
Przejdź na Polsatsport.pl