Kołtoń ujawnia tajemnice biznesu Legii. Tuż przed licytacją...

Piłka nożna
Kołtoń ujawnia tajemnice biznesu Legii. Tuż przed licytacją...
fot. PAP

Obecne trio właścicieli kupiło Legię od ITI za około 40 milionów złotych. Dziś 40-procent udziałów Leśnodorskiego i Wandzla wycenianych jest – wedle parametru zawartego w umowie Legia Holding – na co najmniej 70 milionów! Kto kogo wykupi na licytacji, która odbędzie się w najbliższych tygodniach? Co dalej ze 100-letnim klubem, który notuje hossę sportową i finansową? Poniżej tajemnice biznesu Legii!


W erze „Leśnego” z transferów już 60 milionów złotych zysku!

Ciekawe, czy w rozmowie Mioduskiego i Czerczesowa padła kwestia kupienia Ariela Borysiuka z Lechii Gdańsk. To było to ryzyko, z którego słynie „Leśny”. Zimą 2016 roku Lechia uznała, że nie jest w stanie wypromować Borysiuka. Adam Mandziara doszedł do wniosku, że jest to możliwe w Legii, która z kolei potrzebowała piłkarza o takiej charakterystyce. Legia zaryzykowała jedną z najwyższych kwot odstępnego w historii polskiej piłki – 1 milion euro. Fakt, płatności podzielonej na dwie transze, a w dodatku odłożonej w czasie, ale jednak. Mioduski nie mógł się pogodzić z tą transakcją.

Tymczasem Borysiuk nie tylko pomógł zrealizować cele w krótkiej erze Czerczesowa, ale i odszedł do QPR za 1,8 miliona euro. Pół roku i sukces sportowy, a także finansowy - sukces a la „Leśny”. Podobnie było, gdy szef Legii decydował się zapłacić 600 tysięcy netto rocznie – licząc w euro – kontraktu Vadisowi Odjidja-Ofoe. To był typ „Żewłaka”, a zarazem nos Leśnodorskiego, który de facto jest dyrektorem sportowym – nie umniejszając roli Michała... Odidja-Ofoe zobaczył trybuny na Legii i - trochę wbrew swoim agentom – był skłonny zgodzić się na dużo mniejsze warunki płacowe w Warszawie, niż miał na Wyspach. Jednak wiadomo było, że nie można czekać. Decyzja musi zapaść błyskawicznie – pod wpływem impulsu. I „Leśny” się nie zastanawia, nie czeka na reakcję Mioduskiego...

 

Odjidja-Ofoe zobaczył trybuny na Legii i... zgodził się na podpis. I „Leśny” się nie zastanawiał, nie czekał na reakcję Mioduskiego...

Nos Leśnego był decydujący również w innej sprawie. Powrotu do klubu Jacka Magiery, aby gasił pożar po krótkiej erze Hasiego. Magiera wcześniej pracował w Legii, ale skonfliktował się z teamem Berga. Leśnodorski dalej przez jakiś czas mu płacił, a później zarekomendował do Zagłębia Sosnowiec, aby zdobył szlify w samodzielnej pracy. Leśnodorski zawsze powtarzał, że tylko kwestią czasu, kiedy Magiera wróci na Łazienkowską w roli pierwszego szkoleniowca.

Leśnodorski nie wahał się również zatrudnić Radovica. Pewnie ośmiu z dziesięciu kibiców Legii miałoby wątpliwości albo mówiło kategoryczne „nie”. Chiny, Słowenia, Serbia - kontuzje albo przeciętne występy to zapis kariery Radovica po opuszczeniu Legii w lutym 2015 roku. Tymczasem „Leśny” był przekonany, że 32-letni „Rado” odpali na Łazienkowskiej. I odpalił tak, że ręce same składały się do oklasków. Ba, Serb zgodził się na połowę gaży, którą miał w momencie odejścia, co jednak zupełnie nie przekonywało Mioduskiego... Samo sprowadzenie „Rado” z Belgradu nadaje się na opowieść sensacyjną. Transfer był dopinany w ostatniej chwili, a w grę wchodziły spektakularne przepychanki z kierownictwem Partizana. Mioduski zupełnie nie rozumiał potrzeby tego piłkarza i takich zabiegów o niego...

Przez 4 lata rządów Leśnodorskiego czysty zysk z transferów Legii – już po odliczeniu wszystkich kosztów – sięgnął 60 milionów złotych, licząc sprzedaż Bartosza Bereszyńskiego (klauzula 2 mln euro) oraz Nemanji Nikolica (3 mln euro). Na koniec okna transferowego może to być 75 milionów złotych! W kolejce czekają i - co tu ukrywać – przebierają nogami następni: Michał Pazdan oraz Aleksandra Prijović. Ten ostatni szczególnie wkurza Leśnodorskiego. Chce wymusić transfer do Chin „za frytki”. W imię zasad Legia żąda 3 miliony euro i niewiele będzie gotowa spuścić. Mistrz Polski – jeśli chodzi o piłkarzy - prowadzi rozsądną politykę. Namawia zawodników do przyjścia na Łazienkowską, godząc się, że stanowi forum pokazania się, jest drogą do życiowych kontraktów. Jednak nie będzie zgadzać się na pierwszą lepszą ofertę i głośne pokrzykiwanie „Odchodzę”.

Niesamowite tygodnie, wydaje się, że nikt nie odpuści...

Mioduski sonduje sytuację z kibicami i pracownikami. To świadczy o tym, że nie odpuści. Leśnodorski i Wandzel „wkręcili się” w klub na maksa. Licytacja może być gorąca. Nasuwa się wiele pytań, na które jednak trudno o odpowiedź. Wiele zależy od... transferów i od... wyników. Jak to w futbolu.

Kolejną katapultą dla obecnego prezesa Legii może być konfrontacja w 1/16 finału Ligi Europy z Ajaksem Amsterdam – 16 i 23 lutego. Po Borussii w Warszawie „Leśny” przeżywał najtrudniejsze chwile w czasie swojej kadencji. Współpracownicy mówią, że nie spał siedem dni z rzędu, przeżywając, to co stało się na różnych polach. Jednak szybko się pozbierał i postawił na Magierę. 40-letni szkoleniowiec tchnął nowe życie w drużynę. Niesamowicie zaczęli grać Odjidja-Ofoe i Radović, a więc ci, którzy stanowili największe ryzyko. Czy brak kontrasygnaty na te transfery ze strony Mioduskiego stanowi problem? Na dziś nie, ale gdyby nie wypalili, Leśnodorski mógłby się liczyć z osobistą odpowiedzialnością na drodze cywilnej.

Jakie sumy znajdą się w kopertach? Jacy ludzie będą rządzili Legią w kolejnych latach? Ekipa Leśnodorskiego i Wandzla jest znana i... zgrana. Sztab Mioduskiego to zagadka – jakich ludzi wprowadzi do klubu w przypadku wygranej licytacji?

Roman Kołtoń, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie