Wojciech Fibak: Iga Świątek pomogła Magdzie Linette sukcesami i... swoją porażką w Australian Open

Robert ZielińskiTenis

- Aryna Sabalenka jest mocniejsza niż cztery tenisistki, które już w Melbourne ograła Magda Linette. Jest w życiowej formie, gra podobny do nich ofensywny tenis, a Polka lubi kontrować. Gdy nie jest faworytką, wtedy gra najlepiej. Nie ma nic do stracenia. Jelena Rybakina z kolei gra, tak jak Świątek, tenis kosmiczny, z innego świata. Może być najgroźniejszą rywalką Igi w najbliższych latach - mówi Wojciech Fibak, legenda polskiego tenisa.

 

Z czego to wynikało, że tylko raz zagrał Pan w Australian Open?

 

To były zupełnie inne czasy. Australian Open odbywał się w takim czasie, że kolidował ze świętami Bożego Narodzenia, trzeba było tam wyjeżdżać na przełomie roku. Europejczycy, moi koledzy - Bjoern Borg, Adriano Panatta, czy Ilie Nastase, też rzadko do tej Australii jeździli. Borg może bardzo żałować, bo tylko raz tam grał, tak jak ja i przegrał, obaj przegraliśmy w 1/8 finału. Debla mi się udało wygrać, ale byłem tam tylko raz. Grałem po około dziesięć razy w Wimbledonie, Roland Garros, US Open, ale z Australian Open było inaczej. Ten turniej bardzo się zmienił od 1989 roku, a ja skończyłem wcześniej, ostatni mój sezon to był 1987. Wcześniej ten turniej w Melbourne się odbywał na trawie i to była zupełnie inna gra. Mecze były rozgrywane w bardzo wietrznych warunkach, to był ten słynny wiatr w kształcie podkowy. Wiało nieprawdopodobnie. Była też bardzo kiepsko przygotowana trawa, nierówna. Do tego ten tłum australijskich tenisistów, świetnie serwujących, grających serw and wolej, ciągle atakujących. To wszystko sprawiało, że było wtedy trudno tam grać i wygrywać. Dlatego ci gracze techniczni, jak Orantes, Panatta, czy kilku innych Europejczyków, nie odnajdywali się tam, woleli unikać tego turnieju. To i tak cud, że ja wygrałem tego debla w rywalizacji z tymi wszystkimi Australijczykami, Amerykanami i innymi zawodnikami. Może dlatego, że grałem wtedy w parze z Australijczykiem Warwickiem, to mi trochę pomogło...

 

Bo Pan wtedy nie grał akurat w parze z Holendrem Tomem Okkerem, z którym odnosił Pan największe sukcesy w turniejach deblowych.

 

Okker tam się nie wybrał do Australii. To był Europejczyk, grający techniczny, piękny tenis, nie pasował do ówczesnych australijskich warunków. Z legendarnym Bjoernem Borgiem wielokrotnie rozmawiałem na ten temat, bo ten Australian Open bardzo mu popsuł ogólny bilans w turniejach Wielkiego Szlema. On nigdy w Melbourne nie wygrał. Wygrał 5 razy Wimbledon, 5 razy Roland Garros, ale nie wygrał Australian Open. W US Open dochodził "tylko" do finału, bo tak jak ja, nie lubił grać przy światłach. Przez to ja nie awansowałem w Nowym Jorku do półfinału, a Borg aż cztery razy przegrał w finale US Open. Ameryka jako pierwsza wprowadziła światła na zewnątrz, ale to nie było oświetlenie na takim poziomie technicznym jak obecnie, widoczność była dużo gorsza i niektórym z nas to przeszkadzało w grze. Wracając do Melbourne - pewnie gdyby Borg grał dziesięć razy w Australian Open, a nie raz, to miałby znacznie lepszy bilans zwycięstw w turniejach wielkoszlemowych.

 

Podczas tej rozmowy wspominał Pan, że właśnie zdejmuje Pan kombinezon, buty i narty? Gdzie Pan teraz śmiga po stokach?

 

Jakiś czas temu temu kupiłem dom w Alpach w pobliżu kurortu Chamonix, obok naszego słynnego narciarza z lat 70-tych Andrzeja Bachledy. Mamy stąd widok na szczyt Mont Blanc. Od wielu lat wraz z przyjaciółmi spędzam tu na początku roku wiele dni na nartach. Jestem wdzięczny Andrzejowi Bachledzie, bo on mnie "podkształcił" w tej jeździe na nartach.

 

Super nauczyciela Pan miał. A czy Pan go doszkala na korcie tenisowym?

 

On uwielbia grać w tenisa, graliśmy kilka razy. Kocha tenis. O tym będzie wkrótce w mojej książce... Jak rozpoznać Bachledę i Fibaka na orczyku? Obaj wymachują kijkiem narciarskim, tak jakby serwowali rakietą tenisową...

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie