Lorek: Speedway po szwedzku

Żużel
Lorek: Speedway po szwedzku
fot. PAP

Kiedy w 1956 roku Szwed Ove Fundin przełamał hegemonię Anglosasów w indywidualnych mistrzostwach świata, Brytyjczycy, Australijczycy, Nowozelandczycy i Amerykanie zaczęli baczniej przyglądać się Skandynawom jeżdżącym na żużlu. Szwedzi mogą poszczycić się szerokim wachlarzem legend. Wychowali wielkich mistrzów: Bjorna Knutssona, Andersa Michanka, Pera Jonssona i Tony’ego Rickardssona.

 

Kryzys i białe kołnierzyki

 

To nieprawda, że Szwecja wyszła bez szwanku po ogólnoświatowym kryzysie. Pozornie Skandynawowie wciąż żyją w krainie miodem i mlekiem płynącej… „Mit głosi, że Szwedzi są nietknięci przez finansowe zawirowania w sektorze bankowości. Nic bardziej mylnego. Na przestrzeni minionych ośmiu lat, produkt krajowy brutto zwiększył się minimalnie, zaledwie o 0,2, a to bardzo niski wskaźnik. Straciliśmy 450 000 miejsce pracy w przemyśle, a speedway to wciąż sport klasy robotniczej. Większość szwedzkich obywateli pracuje teraz w białych kołnierzykach, a „krawaciarze” nie przepadają za żużlem. Zanikają żużlowe tradycje w robotniczych rodzinach, bo ludzi nie stać na wizytę na stadionie. Uważam, że zakończenie kariery przez Tony’ego Rickardssona to jeden z elementów niskiej frekwencji na trybunach, ale to tylko jeden klocek w tej skomplikowanej układance” – twierdzi Tommy Rander.

 

Nie da się ukryć, że apanaże jakie pobierali wielcy mistrzowie pokroju Rickardssona, Crumpa, Pedersena czy Golloba pozostały na tym samym poziomie po odejściu Tony’ego i Jasona z czynnego uprawiania sportu. Nowe twarze chciały zarabiać jak artyści speedwaya, ale finanse nie są z plasteliny. Czyż to nie ironia, że następcy Rickardssona doprowadzili Masarnę Avesta na skraj bankructwa w 2007 roku? Długi klubu osiągnęły poziom miliona koron… „Od momentu zakończenia kariery przez Tony’ego frekwencja na ligowych spotkaniach spadła o jedną trzecią. Wiele klubów zakładało zbyt optymistyczny budżet. Zawodnikom płacono więcej niż było w skarbcu, budowano silne personalnie zespoły, bo ambicja nakazywała myśleć o tytule mistrzowskim, a mało kto spoglądał na stan konta bankowego… W 2009 roku nie było tragedii, bo przeciętnie mecz Elitserien oglądało 3548 kibiców. Mieliśmy okres prosperity, teraz jest bryndza, ale i tak jest lepiej niż przed złotym sezonem 1999. Speedway wciąż jest trzecim najbardziej popularnym sportem w Szwecji: po piłce nożnej i hokeju na lodzie” – zauważa Holmqvist.

 

Sukces sprawia, że o danej dyscyplinie jest głośniej, pojawiają się sponsorzy, rozgłos pomaga w zdobyciu środków, ale czy triumfy Szwedów w Drużynowym Pucharze Świata przekładają się na finanse? Żużlowcy Trzech Koron wygrali finał Drużynowego Pucharu Świata w 2015 roku po pasjonującym boju w Vojens. To ich pierwszy triumf od 2004 roku, gdy w mrożących krew w żyłach okolicznościach pokonali Brytyjczyków na stadionie w Poole… „Owszem, wygrana w Speedway World Cup, której nikt się nie spodziewał, odbiła się szerokim echem w szwedzkich mediach, ale nie przybrała szalonych rozmiarów. Nie należy jednak marudzić, bo żużlowa reprezentacja Szwecji została nominowana w plebiscycie na drużynę roku. Żużlowcy znaleźli się w elitarnym gronie czterech reprezentacji nominowanych do głównej nagrody. 25 stycznia 2016 roku w przepięknej Globe Arena w Sztokholmie odbyła się uroczysta gala mistrzów sportu. Żużlowcy co prawda przegrali z reprezentacją piłkarzy do lat 21, którzy sięgnęli po mistrzostwo Europy, ale sam fakt obecności mistrzów speedwaya wiele znaczy dla dyscypliny.

 

Najgorsze, że za sukcesem drużynowym nie idą popisy solistów. Spada zainteresowanie cyklem GP, bo szwedzcy żużlowcy, poza pojedynczymi wyskokami, nie błyszczą w walce o indywidualne mistrzostwo świata. GP nie można już oglądać w ogólnodostępnej telewizji: to również symptom smutnych zmian w rankingach popularności speedwaya na tle innych dyscyplin” – podkreśla Jonas Holmqvist.

 

Mija prawie 30 lat od czasu, gdy otwarto granice dla obcokrajowców w szwedzkiej Elitserien. Czy młode szwedzkie talenty nie mają możliwości rozwoju, bo zagraniczne gwiazdy zabierają im miejsca pracy? Tommy Rander uważa, że większym zagrożeniem są rosnące koszty uprawiania speedwaya. „Spójrzmy na budżety zawodników. Zdolny Szwed, Oliver Berntzon ma rocznie do wydania 75 000 funtów. Po podsumowaniu wydatków, Oliver nie może liczyć na zysk większy niż 1100 funtów miesięcznie. Speedway był niegdyś jednym z najtańszych sportów motorowych. Wielu chłopców wywodzących się z robotniczych rodzin mogło liczyć na to, że tata kupi im motocykl. Dzisiejsze ceny części do motocykli wykluczają taką możliwość, choćby nie wiadomo jak tata i syn kochali speedway.

 

Owszem, można bawić się na poziomie amatorskim w żużel, ale gdy masz stanąć pod taśmą z Gregiem Hancockiem, jesteś skazany na pożarcie. Zawodnicy chcieliby zarabiać jak najwięcej, to naturalne, ale chcą też ścigać się rzadziej, bo skarżą się, że podróże wysysają z nich mnóstwo energii. Spójrzmy na juniorski speedway. Dziś nawet dla dzieciaka, który chce śmigać na motocyklu z silnikiem o pojemności 80 ccm, koszty są astronomiczne. 20 czy 25 lat temu Szwedzi mieli całe zastępy młodych i utalentowanych juniorów. Dziś rodziców nie stać na takie wydatki. Efekt? Mamy góra 40 zawodników w klasie 80 ccm. To dramatyczne statystyki” – podkreśla Holmqvist.

 

To brutalna prawda. Zawodnicy, których talent upoważniał do występów poza granicami Szwecji, tacy jak Simon Gustafsson czy Dennis Andersson, zostali pokonani w bitwie z rosnącą spiralą wydatków na sprzęt. Kluby zaczęły nieregularnie płacić i kółko się zamyka…

„Instalacja band dmuchanych „zdmuchnęła” z powierzchni szwedzkiego speedwaya kilka klubów. Inwestycja okazała się zbyt droga jak na możliwości lokalnych klubów. A bandy były obowiązkowe, więc nie można było uwolnić się od surowych przepisów. W rezultacie mniejsze kluby ogłosiły bankructwo” – zauważa Rander.

 

Tomasz Lorek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie