Wisła Kraków zagrała va banque? Prezes Królewski odsłania kulisy!

Żaden klub Fortuna 1. Ligi nie wykonał zimą takiej ofensywy transferowej jak Wisła Kraków. Czy to pójście va banque – awans albo nic? - Absolutnie nie, wręcz przeciwnie. Powiem nawet, że byłem bardzo skromny w trakcie ostatniego okna transferowego. Nie zrobiliśmy niczego, co znacząco obciążyłoby budżet Wisły w tym momencie i w przyszłości. Z tego jestem bardzo dumny – powiedział w wywiadzie dla Polsatsport.pl właściciel i prezes Wisły Jarosław Królewski.
Powiedział pan, że piłka nauczyła pana pokory. Można też dodać, że bywa przewrotna. Pokazuje to historia trenera Adriana Guli. Po siedmiu kolejkach ubiegłego sezonu jechał z Wisłą na walkę o pozycję wicelidera, ale sromotnie poległ 0-5 z Lechem, później w podobnych rozmiarach ze Śląskiem u siebie. Na wiosnę został zwolniony. Dziś Gula, prowadząc DAC Dunajska Streda jest liderem słowackiej ekstraklasy i dystansuje nawet Slovan Bratysława. Biznes IT, w którym czuje się pan jak gruba ryba, jest chyba bardziej przewidywalny?
Ale do swojego biznesu mam również dużo pokory. Też jestem na początku drogi, choć mojej firmie Synerise idzie coraz lepiej. Natomiast w piłce pokora jest faktycznie kluczowa i to na każdym polu, interpersonalnie także. Dużo czytam o piłce, więc wiem, że jest w niej prawda kontekstu i trzeba ją rozumieć.
Adrian Gula świetnie czuje się w swojej ojczyźnie, a u nas nie wszystko mu wychodziło. Podobnie bywa z piłkarzami, że w jednym klubie potrafią świetnie występować, a w drugim nagle jest im dużo trudniej. Aklimatyzacja, kultura organizacyjna, reakcje kibiców – te drobne rzeczy wpływają na to, czy dajemy sobie radę w danym środowisku.
Gwoździem do trenerskiej trumny trenera Guli było sprzedanie El Mahdiouiego i Yawa Yeboaha, ale ich chyba trudno było zatrzymać i to nie z powodów finansowych?
To prawda, nie chodziło o pieniądze. Obaj chcieli bardzo wyjechać, podobnie jak ich rodziny. Z Aschrafem rozmawiałem parokrotnie, próbowałem go przekonać do pozostania, ale bardzo prosił o transfer. On zawsze chciał grać w tamtej kulturze (Arabia Saudyjska – przyp. red.), z którą się identyfikuje, to była dla niego ważna sprawa w wieku, gdy był po kontuzjach. Musieliśmy się zgodzić na ten transfer.

